Zaskakująco ciekawie w „Szukając przystani” Anny Karpińskiej


Książki / czwartek, 3 stycznia, 2019

Gdy jakiś czas temu do moich rąk trafiła książka Anny Karpińskiej ”Szukając przystani” poczułam się zaintrygowana opisem na okładce i się nie zawiodłam! Otrzymujemy niebanalną powieść obyczajową, która pobudza emocje i nie pozwala oderwać się od treści aż do ostatnich stron.

Początek nowego cyklu „Rodzinne roszady” jest pełen zwrotów akcji, wydarzeń i zbiegów okoliczności czasem tak intensywnych, że aż niepokojąco prawdziwych. Powieść toczy się wokół Wandy, która już snuje plany na emeryturę po latach uczenia w szkole, ale życie i najbliżsi pokażą, że mają na ten temat inne zdanie. Wnuczka zostaje pozostawiona pod jej opieką, nie na tydzień, nie na miesiąc… na jak długo starczy cierpliwości Wandzie w stosunku do planów córki? A do tego w pewnym momencie, gdy wszystko zaczyna się pięknie układać, musi przejąć po mężu restaurację i nauczyć się podejmować cały szereg decyzji. Anna Karpińska na szczęście nie prezentuje nam idealnej bohaterki, której wszystko się udaje i życie snuje się sielsko. Jej losy pokazują nam m.in. trudne problemy, z którymi borykają się rodzice. Jak Wanda radzi sobie z chęcią pomocy najmłodszej córce, co będzie musiała poświęcić w imię miłości do wnuczki i jak potoczą się jej relacje z resztą dzieci? Na te i wiele innych, jakże aktualnych problemów, odnajdujemy odpowiedź w opowieści Karpińskiej. Niełatwe wybory wręcz nawarstwiają się na kolejnych stronach, ale też gdzieś w tym wszystkim tkwi iskierka nadziei. Bo czasem pomoc może przyjść niespodziewanie, gdy boimy się nawet o nią pytać… Choć Wanda ma często „pod górkę”, płacze, walczy, ale nie poddaje się łatwo. Jest silniejsza niż sama podejrzewa, choć pewne problem są nawarstwieniem dawnych zaszłości i niestety błędów wychowawczych.

Wandę poznajemy nie tylko jako matkę trójki dzieci i babcię, ale też autorka daje nam pozwolenie na przyjrzenie się innym aspektom jej życia. Dowiadujemy się o jej ambicjach, próbach przekonania męża o podjęciu kariery naukowej i o niespełnionym marzeniu dotyczącym podróży. Poprzez retrospekcje możemy poznać wiele sekretów, które zawsze już pozostaną niewyjawione najbliższym. Czy jej kuzynka powracająca po latach do Polski wzbudzi w niej ciekawość do innych kultur i pomoże zawalczyć o swoje marzenia? Nasza bohaterka jest pełna wewnętrznych dylematów i to właśnie sprawia, że powieść wciąga z każdą kolejną stroną.

Nie chcąc zdradzać zbyt wiele z fabuły „Szukając przystani” muszę jeszcze wspomnieć, że autorka wplotła także wątki związane z depresją i jej odbiorem przez ludzi z najbliższego otoczenia, jak również relacji między partnerami, gdy pomoc rodziców zaczyna być toksyczna. Muszę przyznać, że wielowątkowość nie przytłacza czytelnika, daje mu wręcz chwilę na zastanowienie się i oderwanie od problemów konkretnego bohatera. „Szukając przystani” z pozoru opowiada szereg historii bardzo codziennych, kwestii dotykających nas ze wszystkich stron jak chęć zachowania równowagi pomiędzy pomocą najbliższym a własnym dobrem. Książka niełatwa, mądra, niepokojąco prawdziwa. I do końca nieprzewidywalna, co sprawiło że teraz oczekuję z niecierpliwością na kolejny tom „Rodzinnych roszad”.

Przez długi czas omijałam szerokim łukiem czytanie powieści obyczajowych, jednak Anna Karpińska utwierdziła mnie w kiełkującym przekonaniu, że trzeba po prostu dobrze dobierać lektury. Choć pierwszy raz miałam do czynienia z jej twórczością to na pewno wrócę, ponieważ powieść nie jest schematyczna i przewidywalna. To w jaki sposób opowiada o problemach i marzeniach bohaterów, pobudza do refleksji, wzrusza i przede wszystkim jest pełne mądrości. Bo z lektury „Szukając przystani” każdy może wynieść coś dla siebie i zawalczyć o marzenia, nawet jeśli już są one inne niż wcześniej zakładaliśmy.

Tytuł: Szukając przystani

Cykl: Rodzinne roszady

Autor: Anna Karpińska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ilość stron: 432

Data wydania: 15 listopada 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *