Czasem warto czekać na listy nawet 50 lat…


Książki / wtorek, 16 stycznia, 2018

Wydawnictwo Prószyński i S-ka potrafi zaskakiwać w niezwykle pozytywny sposób. Po 50 latach od śmierci poetki Haliny Poświatowskiej ukazały się listy Ireneusza Morawskiego skierowane do niej. Spojrzenie poetki na tę znajomość poznali czytelnicy już za sprawą „Opowieści dla przyjaciela”, jednak teraz w nasze ręce trafiła pozbawiona wykreowanych masek historia tych dwojga niezwykłych ludzi.

Halina Poświatowska była nietuzinkową, eteryczną i pełną namiętności poetką, której stygmatem stało się kruche serce. Najtrafniej sama to zobrazowała w wierszu z tomu „Jeszcze jedno wspomnienie”:

moje serce jest władcą absolutnym

ach jak ono się panoszy

przesłania mi cały świat (…)

O poezji Haśki powstało wiele książek i prac, które pochłaniałam z niepohamowaną ciekawością. Do tej pory jednak gdzieś w mrokach tajemnicy ukazywała się część jej osobowości, ta część najbardziej intymna. Wielu z nas czytało jej niesamowite listy pisane do najbliższych, ale dotąd nie była znana część historii związanej z Ireneuszem Morawskim, któremu poetka poświęciła „Opowieść dla przyjaciela”. Choć mam wrażenie, że nawet tych dwoje nie poznało „całej” prawdy.

Musieliśmy czekać 50 lat na publikację listów Ireneusza Morawskiego do Haliny Poświatowskiej, listów które poetka uwielbiała do tego stopnia iż sama chciała je by przedstawić wydawcom… lecz nadawca nie wyrażał zgody na ujawnienie tej korespondencji. Już we wstępie, zredagowanym przez wieloletnią badaczkę twórczości poetki, dowiadujemy się powodów takiego postępowania. Do końca życia Morawski odmawiał wydania listów przez wzgląd na żonę i dopiero po jego śmierci Helena Morawska dowiadując się prawdy pozwoliła na publikację. Niesamowite jest jak podejście do prywatności i niechęci do zranienia uczuć drugiej osoby, świadczy o wrażliwości tego prozaika.

Czego właściwie można się spodziewać po listach młodego literata do poetki? Te listy nie przytłaczają liryzmem, choć niosą w sobie wiele magii i słów, które są wyjątkowe i pełne fascynacji. Tylko On jeden potrafił skondensować w swojej korespondencji istotę Haliny: A duszą – Tyś moja! Najmojejsza, bo masz ją osobliwą jak fantasmagoria i pojedynczą na cały świat jak pisał 23 VII 1960 roku. Morawski momentami przybiera pozy, ale są one tak naturalne jak spotykane w normalnym życiu wśród bliskich osób, bo niewystudiowane dzięki sznytowi codzienności… Listy były głównie pisane przez niego na maszynie i są jak żywa mowa, co nawet czuć w rytmie zdania i w znakach przystankowych jak oddechy. Dzięki temu możemy być prawie pewni, że słowa te płynęły z serca nie poprawiane setki razy, jak obecnie można pisać wiadomości do ukochanych.

W tych listach jest wszystko, co najważniejsze. Poznajemy istotę tego związku, ale też czujemy że bardzo wiele zagubiło się w niedopowiedzeniach. Bo taka też to była relacja, a także jej rozwiązanie. Gdzieś pomiędzy tym dwojgiem zabrakło morza słów, a może to właśnie ocean ich rozdzielił… Myślę, że każdy odnajdzie w tych listach coś innego, ponieważ nie jest to pozycja jedynie dla fanów Haliny Poświatowskiej. To niesamowita całość epistolograficzna będąca świadectwem nie tylko uczucia, ale też spojrzenia na otaczający świat i na samego siebie.

Morawski wnosi do listów nie tylko relację pomiędzy obojgiem, ale także daje nam obraz rzeczywistości, w której przystało żyć temu niewidomemu człowiekowi z ambicjami. Po tym niezwykłym człowieku zostało niewiele świadectw, a listy z lat 50. i 60. pokazują też jak duży wpływ na sposób pisania miała doktryna wtedy obowiązująca.  Dla nas te wstawki pełne ducha wspólnoty lub wtrącenia o Żydach, mogą wydawać się komiczne, a wtedy były po prostu modą językową… a nie koniecznie ogólnie przyjętym sposobem myślenia. Dlatego też Poświatowska jako pierwsza chciała zredagować listy wykreślając pewne fragmenty, by były one bardziej uniwersalne i ponadczasowe.

„Tylko mnie pogłaszcz…” należą do zbiorów listów niezwykłych. Choć przekraczamy granicę prywatności tych dwojga to delektujemy się magią, która może zmieniać rzeczywistość. Dla fanów Poświatowskiej pozycja obowiązkowa, dla osób nie zaznajomionych z życiem i twórczością poetki – wspaniała przygoda czytelnicza. Zdecydowanie polecam każdemu! Cieszę się, że dzięki tej publikacji mogłam na nowo odkryć pewne aspektyw niknące w mrokach historii pełnej niedopowiedzeń, bo przecież nic w naszym życiu (szczególnie emocjonalnym) nie jest jasne i proste.

Tytuł: Tylko mnie pogłaszcz… Listy do Haliny Poświatowskiej

Autor: Ireneusz Morawski

Opracowanie: Mariola Pryzwan

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ilość stron: 240

Data wydania: 10 października 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *