Po bardzo długiej przerwie wracamy do Was z kolejnym tekstem z serii „Gościnnie o książkach”, przeczytajcie o paru pozycjach Stanisława Grzesiuka, które wywarły głębokie wrażenie na Adamie Kamińskim z bloga Echo Literatury
Na zaproszenie Ani, prowadzącej bloga oddychamymarzeniami.pl, postanowiłem reaktywować swoje małe hobby. Na stronie Echo Literatury znajdziecie więcej polecanych przeze mnie książek, które każdy powinien przeczytać, nawet jeśli za literaturą nie przepada. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie i zapraszam do zapoznania się z poniższym wpisem.
Czy cwaniak z Czerniakowa może napisać książkę? Może. A dobrą? To już zależy. Niechybnie jednym z najbardziej rozpoznawalnych pisarzy z tej dzielnicy Warszawy jest Stanisław Grzesiuk, który nigdy pisarzem zostać nie chciał. W przedwojennej Warszawie dorastał w jednej z najbiedniejszych dzielnic – Czerniakowie. Jego myśli zajmowało wtedy uliczne, twarde życie na ulicach stolicy. Kołowanie jedzenia, draki w zaułkach i przygody codziennego, niełatwego życia sprawiły iż nabrał charakteru, który nieraz miał się objawić w jego przyszłych losach. Cechowała go błyskotliwość i wesołe podejście nawet do najcięższych sytuacji, co jak okaże się później – najprawdopodobniej uratuje mu życie. Urodził się 6 maja 1918 roku. W wieku dwudziestu jeden lat trafił do obozów koncentracyjnych, gdzie miał nieszczęście przebywać aż do końca wojny. Po roku 1945 jego życie również nie było usłane różami – zachorował na gruźlicę i leczył się latami, niestety przegrywając nierówną walkę z chorobą. Jednak gdyby nie choroba, nigdy nie wziąłby się za pisanie. To właśnie podczas pobytu w sanatorium gruźliczym, spotkał krytyczkę literacką, która namówiła go do spisania swoich obozowych wspomnień. Książka nosiła tutuł Pięć lat kacetu i opowiadała o brutalnej obozowej rzeczywistości, tragediach i niewyobrażalnych cierpieniach więzionych tam ludzi, w tym samego Grzesiuka.
Pięć lat kacetu jest wyjątkowe z kilku względów. Po pierwsze, nie koloryzuje ani nie wybiela. Wszystko jest przedstawione w stylu naturalistycznym. Język jest prosty, często przeplatany warszawskim humorem. Mimo, że traktuje o przerażających wydarzeniach, czyta się ją niemal lekko, jedynie kolejne zbrodnie przedstawione na kartach książki przypominają, że mamy do czynienia z najczarniejszym okresem w historii ludzkości. Brak tutaj jakiejkolwiek martyrologii narodu polskiego, a jedynie chęć przetrwania i opisania codziennego życia. Ze względu na swój twardy charakter Stanisław Grzesiuk stawiał się nie tylko esesmanom, lecz także równie bezwzględnym kapo czy zwykłym więźniom, którzy jak to ludzie, także chcieli przetrwać okres wojny i w tym celu robili straszne rzeczy. Wszystko to z perspektywy zwykłego chłopaka z Czerniakowa, który nie tylko przetrwał piekło obozów, lecz także pomógł wielu ludziom, którzy bez jego pomocy nie doczekaliby wyzwolenia. Grzesiuk opisuje obozową pomoc, sztuczki, które wykorzystywał, aby zdobyć jedzenie, barwne postacie, które spotkał podczas pobytu w obozie oraz nie szczędzi gorzkich słów wobec oprawców, wymieniając ich z imienia i nazwiska oraz opisując ich bestialskie zbrodnie. Jeżeli przeczytanie całej trylogii to dla Ciebie za dużo, to zdecydowanie warto sięgnąć chociaż po Pięć lat kacetu, które nikogo nie pozostawi obojętnym oraz pomoże spojrzeć na obozy koncentracyjne z nieco innej perspektywy.
Po sukcesie pierwszej książki, Grzesiuk poszedł za ciosem i napisał Boso, ale w ostrogach. Ta książka jest mi szczególnie bliska, gdyż mój tata często używał tego określenia i dopiero po wielu latach natrafiłem, skąd je zaczerpnął. Przyznał, że to określenie przejął z książki Grzesiuka i ,,jakoś tak zapadło mu w pamięć” – było to też motto życiowe samego autora. Oznacza ono ni mniej, ni więcej, a trzymanie szyku w każdej sytuacji, uniesienie głowy mimo wszelkich przeciwności oraz pewną dozę życiowego cwaniactwa. Sama książka opowiada o dzieciństwie oraz okresie nastoletnim Stanisława, kiedy mieszkał na Czerniakowie w przedwojennej Warszawie. Pozwala poznać siebie oraz opowiada o tym co sprawiło, że jest taki, a nie inny. Wszystko oczywiście okraszone ciekawym językiem z wieloma wtrąceniami z warszawskiej gwary, a całość czyta się o wiele lżej, niż Pięć lat kacetu. Świetna książka nie tylko dla pasjonatów dwudziestolecia międzywojennego.
Ostatnią książką Stanisława Grzesiuka jest Na Marginesie życia. Niestety, autor w wyniku ciężkich warunków obozowych, nabawił się gruźlicy, którą przez pewien czas lekceważył. Dopiero po zarażeniu własnego syna zdecydował się na profesjonalne leczenie w polskich sanatoriach i to o długoletnim pobycie w różnych tego typu instytucjach opowiada jego ostatnia książka. Jej przewodnim tematem jest los ludzi zarażonych tą groźną, wyniszczającą płuca chorobą. Mimo, że wciąż towarzyszy nam humor i ciekawe anegdoty z życia, Grzesiuk pokazuje jak beznadziejne życie czeka ludzi, którzy nawet po wieloletniej kuracji umierają – albo z powodu nawrotu choroby lub niedostatecznej pomocy państwa oraz społeczeństwa. Przykładem jest fakt, że zwolnienie chorobowe w powojennej Polsce można było otrzymać jedynie na trzy miesiące – potem czekało wypowiedzenie z pracy i widmo głodu oraz rodziny na utrzymaniu. Sam pobyt w sanatorium zaś trwał często pół roku, rok a często nawet kilka lat… W książce ukazane są kolejne postacie, anegdoty z życia szpitalnego oraz absurdy administracyjne, wprowadzane w komunistycznej już Polsce. To właśnie tam zaczął pisać, mimo, że nigdy nie miał takiego zamiaru. Miał plan na kolejne książki, niestety nie doczekał się publikacji ostatniej – zmarł kilka miesięcy przed premierą, zostawiając po sobie trzy świetne, nie porównywalne z niczym innym dzieła.
Grzesiuk w swojej trylogii pokazuje przede wszystkim drugą, rzadziej wspominaną, część narodu polskiego. Naczytałem się już o bohaterskich oficerach, żołnierzach, księżach oraz lekarzach. To, co pokazuje nam Stanisław Grzesiuk to oblicze Polaków z dolnych warstw społeczeństwa – cwaniaków, czasem bandytów. Nie koloryzuje żadnych wydarzeń, a z pieczołowitością przedstawia, jak wyglądała sytuacja po drugiej stronie barykady. Dużą niechęcią darzył księży i religię, opowiada, że nie każdy Polak z narażeniem własnego życia chował Żydów w piwnicach i oddawał ostatni kawałek chleba, poświęcając swoje życie na rzecz wyższego dobra. Opowiada o zwykłych ludziach, takich jak my sami, którzy postawieni w obliczu biedy, pobytu w obozie koncentracyjnym czy chorzy na śmiertelną chorobę – zostają doprowadzeni na skraj załamania i to od danej osoby zależy, kim się stanie, gdy obedrze się go z człowieczeństwa i bezpieczeństwa dnia codziennego.
Po przeczytaniu całej trylogii wiele dowiedziałem się o sobie samym. Polecam ją dosłownie każdemu oraz uważam, że przynajmniej jedna z książek Stanisława Grzesiuka powinna zostać lekturą szkolna. Ciekawostką jest też fakt, że książki były cenzurowane przez aparat komunistyczny, lecz dzięki zachowanym rękopisom możemy zapoznać się z całością tekstu, zaś (przynajmniej w e-booku) tekst pierwotnie wycięty jest pogrubiony, dzięki czemu łatwo można wychwycić, co komuniści chcieli ukryć przed opinią publiczną.
Jeszcze raz dziękuję Ani za zaproszenie i zmotywowanie do dalszego pisania. Polecam blog Oddychamy Marzeniami i do przeczytania!