Kolejny raz sięgam po literaturę trudną w odbiorze i kolejny raz przekonuję się, że warto sięgać po książki opisujące te tragiczne karty historii. „Dymy nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej zostały wydane po raz pierwszy w 1945 roku trafiając już na stałe do kanonu literatury obozowej. Dzięki najnowszemu wydaniu (świetna edytorska robota wydawnictwa Prószyński i S-ka) udało mi się zgłębić temat i zrozumieć dlaczego właśnie świadectwo Szmaglewskiej stanowiło załącznik do aktu oskarżenia w procesie norymberskim.
Zacznijmy od najważniejszego, czyli od wyznania Autorki dotyczącego książki: „Nic z tego, co zamknęłam w Dymach nad Birkenau nie jest wymysłem literackim. W przedstawionych sytuacjach rodziny mogą odnaleźć i odnajdują swoich bliskich, a ci nieliczni, którzy przeżyli – dojrzeć siebie i potwierdzić realność zdarzeń.” Lecz sama forma opowieści o tych wydarzeniach jest wyjątkowa i stanowi wyraz chęci wydobycia przez Autorkę najważniejszego: prawdy odartej z jak największej ilości elementów subiektywnych. Udało się to, dzięki podpowiedzi z zewnątrz i wpłynęło na końcowy kształt całości „Powstała forma, którą Kazimierz Wyka nazwał pograniczem powieści – a więc nie powieść, nie wspomnienie, nie reportaż”. Nieoczywista forma, powstanie całości utworu w ekspresowym czasie po ucieczce z Marszu Śmierci i notatki poczynione jeszcze w obozie (o czym w jednym z wywiadów wspominał syn Autorki prof. Jacek Wiśniewski) pozwoliły zapisać się na kartach historii literatury obozowej.
Relacja Szmaglewskiej obejmująca lata od 1942 do 1945, nie oszczędza nikogo i dzięki szybkiemu powstaniu i pisaniu „na świeżo” nie została przekształcona pod wpływem opinii innych osób piszących o Birkenau. Szmaglewska nie konfrontowała się z nikim innym, oddała w ręce czytelników fakty nienaciągane przez jakąkolwiek propagandę. Zagłębiając się w kolejne wydarzenia czułam jakby otwierały mi się szerzej oczy na wcześniej już znane fakty, lecz pogłębione i opowiedziane z innej perspektywy.
Szmaglewska nie podnosi swoich czytelników z ziemi, nie sprzedaje im obrazu, który łatwiej jest przyswoić. Jak pisze w jednym z rozdziałów:
„Daremne jest odwracanie wzroku. Wszędzie za drutami jak okiem sięgnąć powtarzają się całe serie takich samych obrazów w niewiele zmienionym wydaniu: tam trupy kobiece, tam męskie, a tam znów męskie, kobiece i dziecięce razem. Daremnie unosić wzrok ku górze. To nie niebo widać ponad drutami. To niepostrzeżenie i cicho zamknęła się gruba tafla lodu, przez którą nic nie przeniknie. Daremnie wzywać Boga czy człowieka. Niepodobna wołać nikogo.”
Jest to jeden z niewielu fragmentów, gdy Autorka pozwala sobie na osobistą perspektywę. Niektórzy nazwaliby to kryzysem wiary, lecz w okrucieństwie oglądanym każdego dnia trudno doszukiwać się boskiego planu. Czasem nawet można się zastanowić jak to możliwe, że niektórzy po przeżyciu obozu mogli jeszcze w cokolwiek wierzyć…
Co jeszcze wyróżnia „Dymy nad Birkenau”? W moim odczuciu jest to niesamowita ilość faktów związanych z różnorodną działalnością obozu. Autorka wyciąga na światło dzienne elementy pomijane w innych relacjach nacechowanych bardziej emocjonalnie, jej opowieść jest bardziej szczegółowa, momentami bardzo reporterska. Po głębszej analizie może zadziwiać fakt jak jednej osobie udało się zgromadzić tak wiele informacji. Dane liczbowe, zamieszczenie wielu nazwisk zarówno osób funkcyjnych, jak i osadzonych to wszystko stanowi o niewyobrażalnej wręcz pracy włożonej przez Autorkę.
Muszę przyznać, że pomimo mojego wieloletniego zgłębiania literatury związanej ze śmiercionośną machiną II Wojny Światowej, „Dymy nad Birkenau” pozostawiły we mnie uczucie ciężkości. Po lekturze ciężko się otrząsnąć i na długo zostanie we mnie obraz dzieci palonych w krematoriach, bez zaaplikowania gazu. Podejrzewam, że każdy po lekturze będzie w sercu nosił jakiś obraz, który będzie bolał jak cierń.
Tytuł: Dymy nad Birkenau
Autor: Seweryna Szmaglewska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 464
Data wydania: 28 stycznia 2020
https://www.empik.com/dymy-nad-birkenau-szmaglewska-seweryna,p1236821548,ksiazka-p