„Poniemieckie” Karoliny Kuszyk zderza czytelnika z tematem osadników i przesiedleńców na „Ziemiach Odzyskanych”. Jak pisze: „Historia o układaniu sobie nowego życia na zrębach cudzego, na nie swoim, wciąż chce być opowiadana, jakby jeszcze nie wybrzmiała o niej cała prawda.” Posłuchajmy więc uważnie, odkrywając po kolei jak wiele umyknęło naszej uwadze, ponieważ jako kolejne pokolenie przyzwyczailiśmy się do zastanej rzeczywistości.
Czym dla mieszkańców „Ziem Odzyskanych” było obcowanie z przedmiotami wcześniejszych właścicieli? Jak zaadoptowali się do nowej rzeczywistości, gdzie niemieckich mieszkańców już nie było lub spędzali razem jeszcze jakiś czas pod jednym dachem? Autorka wydobywa w swojej opowieści rozmaite narracje, które są zadrą w historii tamtych ziem. Bo różne były reakcje osób, które musiały opuścić swój dom i po długiej tułaczce walczyć o nowe miejsce zamieszkania. Administracja państwowa nie ułatwiała tego procesu i czasem całość przypominała „Dziki Zachód”. Sceny przytaczane w książce czasem są trudne do uwierzenia, ale przez lata pamięć się zaciera. I dlatego poniemieckie stało się coraz bliższe, aż w końcu stopiło się z codziennością.
Karolina Kuszyk opowiada historię całych miast, ale też pojedynczych rodzin. I pisze też o swojej rodzinie, o odkrywaniu tego, co poniemieckie w jej wspomnieniach. Doceniam, że autorka przemyca te bardzo osobiste fragmenty, ponieważ poczułam się bliższa temu doświadczeniu. Wśród rozważań o bolesnych momentach historii odnajdujemy zabawne, pełne zaskakujących zwrotów akcji anegdoty o miejscach i ludziach. Szaber, weki, maszyny do szycia, elementy codzienności, które mają inne znaczenie niż mogłoby się wydawać. A to czemu kpina z „warszawskich słoików” zadziwia Niemców to taka perełka tej książki. Wiele jest tu fragmentów, którymi można się przerzucać ze znajomymi jako ciekawostkami, dlatego ten reportaż jest taki wyjątkowy.
„Poniemieckie” jest wielowymiarowe, niczym rzeczywistość kolejnych pokoleń tych terenów. Narracja tego reportażu nie owija w bawełnę, wyciąga na światło dzienne trudne momenty. Z odmętów pamięci wyciąga losy wypędzonych Niemców, gwałty, traktowanie ich mieszkań przez żołnierzy wchodzących do ich miast jak toalet. W pamięci zostanie mi pełna bólu, mroku i tragedii historia Barbary, której dramat zaczął się 1 lutego 1945 roku wraz z nakazem ewakuacji wydanym dla Liegnitz. I niestety nie jest to pojedynczy los, lecz z racji politycznej poprawności mało kto przypomina o tych ofiarach. A autorka dodatkowo opowiada nam o powrocie kobiety do polskiej już Legnicy i swoim spojrzeniu na miasto z dzieciństwa jej oczami.
Karolina Kuszyk pisze w sposób wciągający, wymuszający uwagę i pięknie udaje jej się wplatać dużą ilość faktów w swój tekst. I choć w połowie książki musiałam ją na parę dni odłożyć to praca, którą wykonała autorka warta jest wyróżnienia. Należy zaznaczyć, że sama bibliografia liczy sobie osiemnaście stron, a to tylko część pracy wykonanej do stworzenia „Poniemieckiego”. Czujemy, że Kuszyk włożyła serce w odnajdywanie śladów, rozmowy, wywiady prowadzone, wszystko by przybliżyć nam „obcość”.
Według mnie „Poniemieckie” jest dobrym reportażem dla osób, które są zainteresowane historią bliską zwyklemu „zjadaczowi chleba”. To opowieść, w której wielu z nas może odnaleźć wspomnienia swoich rodziców i dziadków.
Tytuł: Poniemieckie
Autor: Karolina Kuszyk
Seria: Sulima
Wydawnictwo: Czarne
Ilość stron: 464
Data wydania: 13 listopada 2018