Olga Rudnicka wraca do formy z najnowszą pozycją komediową pod tytułem „Byle do przodu”. Po poprzedniej powieści „Zbyt piękne” autorka wraca z początkiem nowej serii, wprowadzającej postać detektyw Matyldy Dominiczak. Dla fanów twórczości autorki jest to dobra wiadomość, ponieważ w 2019 roku znowu spotkamy się z interesującą i niekonwencjonalną panią detektyw.
W „Byle do przodu” poznajemy rozterki dwójki rodzeństwa: Marii i Piotra, skrajnie różnych charakterów, choć z biegiem czasu oraz wydarzeń wiele może się pozmieniać. Bogaty ojciec postanowił wspomóc ich pomysły na życie, ale prezenty które od niego dostawali zawsze miały w sobie drugie dno. Od przeprosin, przez informacje o rozwodzie… aż strach pomyśleć co tym razem może się kryć za nad wyraz korzystnymi umowami. Maria (bo z racji swojego zasadniczego charakteru nikt nigdy nie zdrabniał jej imienia) otworzyła świetnie prosperującą restaurację, zaś Piotr centrum urody. Ale jak to mawia ojciec: „Za darmo umarło”, więc Maria jako bardziej przezorna, ma przygotowany plan B.
Gdy dzieci próbują rozwikłać zagadkę, kryjącą się za prezentami ojca, do głów wpadają im przeróżne mniej lub bardziej absurdalne pomysły. Mam wrażenie, że początkowo Piotr jest niczym dziecko, któremu dano zbyt wiele opcji do wyboru, ponieważ na jego liście znalazły się m.in. morderstwo, przekupstwo, szantaż. Ale to właśnie on wpadł na pomysł zaangażowania prywatnej detektyw, który siostra zaakceptowała i po prostu płynnie przyswoiła jako swój (co normalne wśród rodzeństwa). Jak daleko doprowadzi ich podejrzliwość w stosunku do ojca? Jak bardzo zmieni ich to doświadczenie? I tu dochodzimy do chyba najbardziej zabawnego elementu powieści, czyli przemiany zachodzącej w Marii, co świetnie obrazują toczące się między rodzeństwem konwersacje: „-Gdzie te skrupuły? Wyrzuty sumienia? Gadaj natychmiast, co zrobiłaś z moją siostrą, pokrako! – wykrzyknął. -Przestań błaznować. Obecnie mam wyrzuty sumienia, że nie mam wyrzutów sumienia.” Nie wiadomo, co bardziej na nią wpłynęło: wieści o ślubie ojca Stanisława z kobietą młodszą od niej, dwa trupy (w tym jeden, który okazał się mistyfikacją) czy wizja konsekwencji prawnych popełnianych czynów.
W powieści odnajdziemy prócz głównego wątku, łączącego się ze Stanisławem Kopickim, drugi wiodący dotyczący trupa, który sobie poszedł. Maria znajduje w swojej restauracji zwłoki kobiety i wzywa policję, ale gdy w szoku popijając wino czeka na ich przybycie, trup po prostu znika. Autorka prowadzi akcję wielotorowo, ale niestety skutkuje to tym, że czytelnik jest trochę przytłoczony, pomimo lekkiej formy powieści. Trup wydaje się być tylko dodatkiem do intryg, którymi nieświadomie kieruje mamusia naszych bohaterów. Postać nietuzinkowa i ciągle zatruwająca swoją podejrzliwością otoczenie wokół. A jak doliczymy do tego jeszcze przyjaciółkę mamusi, która pała chęcią zemsty na mężczyznach, to zaczynamy mieć mieszankę wybuchową. Ich pomysły bawią, oburzają i powodują wybuchy niekontrolowanego śmiechu.
Czasem Rudnicka łapie się za pewne wątki, by dodać swoim powieściom dynamiki oraz specyficznego humoru. Tak też było tym razem z rzekomym homoseksualizmem Piotra. Nie wierzę, że łatwo było się mu przyznać do innej orientacji, ponieważ kumpel zrobił mu głupi kawał i matka usłyszała plotkę w jego spa. Co innego nie walczyć z dementowaniem plotek, co innego przyznać się w konfrontacji z własnym ojcem (do nieprawdziwej informacji). Zbyt gładko wszystko idzie, zbyt prosto, aż cały wątek krzyczy: w prawdziwym życiu to się nie zdarza.
„Byle do przodu” jest powieścią typowo rozrywkową, z licznymi żartami sytuacyjnymi oraz językowymi. Przez pierwsze 150 stron akcja wolno się rozkręca, ale gdy już przebrniemy, płynie gładko i wciąga z każdą kolejną stroną. Powieści nie brakuje potknięć (jak najbardziej rażące: „Pokazała mu film sprzed pół roku, na którym ich syn uprawia seks z mężem mojej klientki.” Gdzie się podział redaktor? Chyba nawet jemu już zaczęły się te stosunki mylić…), ale broni się stylem autorki. Choć tym razem więcej znajdziemy w tej powieści więcej komedii niż kryminału to jestem w stanie to wybaczyć autorce, ponieważ „Byle do przodu” jest zdecydowanie lepsze niż „Zbyt piękne”.
Jeżeli ktoś poszukuje powieści lekkiej, odrywającej od codzienności to z czystym sercem polecam powieść Olgi Rudnickiej. Wybuchy śmiechu gwarantowane, zaś bohaterowie bywają nieprzewidywalni. Czy pani detektyw, którą poznajemy, wyróżnia się czymś w podejściu do klientów? Na pewno własnym zdaniem, wyrażonym może nie wprost, ale dobitnie. Jej córeczka to też niezłe źółko, a sposób zdobywania informacji nie zawsze może zgodny z prawem, zwykle jest bardzo skuteczny. Co ciekawsze Matylda zaczyna wierzyć w dobre intencje swoich klientów i możliwe, że w kolejnych sprawach będzie mogła ufać swojej intuicji.
Po powieści Rudnickiej sięgam zawsze z głęboką przyjemnością i choć najbardziej zżera mnie ciekawość, jeżeli chodzi o serię z Nataliami, to początek z detektyw Matyldą zapowiada się obiecująco. Wszystkie chwyty są dozwolone, żeby dowiedzieć się jakie intencje kryją się za postępowaniem obserwowanych osób. Czy klienci utrudniają czy ułatwiają pracę? Tego możecie dowiedzieć się z „Byle do przodu”.
Tytuł: Byle do przodu
Autor: Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 448
Data wydania: 2 października 2018
Bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji Wydawnictwu 😉