„Wiem, jak wygląda piekło” to niesamowita rozmowa Wiktora Krajewskiego z Aliną Dąbrowską (z domu Bartoszek), która pokazuje okrutne czasy obozów koncentracyjnych, lecz bez obezwładniejącego strachu. Dąbrowska jest kobietą wyjątkową, silną psychicznie i wplatającą w swoją opowieść nieznane (czasem humorystyczne) wątki związane z dramatyczną historią.
Wiktor Krajewski nie jest w tej sprawie bezstronnym reportażystą piszącym o biografii Dąbrowskiej. Pokazuje nam drogę, jaką sam przeszedł podczas pracy nad książką, od telefonu do owianej już legendą kobiety osadzonej w pięciu obozach, przez wielogodzinne rozmowy i próby zrozumienia jej osobowości. Bo podejścia Aliny Dąbrowskiej do wielu spraw nie jest łatwo „rozgryźć”, ponieważ w jej opowieściach nie ma tej goryczy i stygmatu bólu, tak dobrze znanych nam z relacji ocalałych.
Jak sama mówiła: „Tak, opatrzność była moją przyjaciółką przez całą wojnę”. Kobieta była doświadczana niemal każdego dnia, ale jej wiara i siła charakteru okazały się kluczem do przetrwania. Tylko raz, po już kolejnej wiadomości o śmierci kogoś z najbliższych, prawie poddała się beznadziei. I do tej pory jest jej ciężko mówić o tej chwili, przerwanej przez jednego z obozowych strażników. Pani Alina nie szczędzi odbiorcy informacji o swoich losach, które może odtworzyć ze swojego bogatego archiwum, lecz to wydarzenie pomimo upływu lat powoduje w niej silne emocje.
Po lekturze dalej przez dłuższy czas pozostaną ze mną obrazy opowiadane przez panią Alinę, świdrujące krzyki i zapach palonych ciał to tylko niektóre ze wspomnień tego piekła na ziemi jakim było Auschwitz. Przez to, że w każdej sytuacji, starała się wejść w rolę obserwatora i nie angażować zbytnio emocji, udało jej się uchronić przed chorobą duszy. Niestety choroby ciała jej nie omijały, i tak właśnie trafiła do doktora Mengele. Dąbrowska nie podaje nam swoich wspomnień w sposób podkoloryzowany, opowiada o momentach, gdy w malignie miała wizje i gdy stykała się z innymi „pacjentami”. To tylko jakiś ułamek z pseudomedycznych eksperymentów, ponieważ kobieta za długo była w stanie skrajnego wyczerpania i nieprzemijającej gorączki, by poznać więcej osób na tym przerażającym bloku.
Czy więźniowie Auschwitz i innych obozów potrafią wrócić do miejsc tak dla nich traumatycznych? Alina Dąbrowska opowiada o swojej drodze i o tym, jak przez wiele lat omijała to miejsce szerokim łukiem. Co się zmieniło w jej myśleniu, że już z Krajewskim odwiedziła to miejsce, nie pokazując po sobie jak wiele tam przeżyła? Warto przeczytać „Wiem, jak wygląda piekło” chociażby by się przekonać jak można przejść ponad traumą. Dąbrowska przez lata pomagała odtwarzać informacje dotyczące obozu, bo wiedziała jak wielką siłę ma wiedza.
Droga naznaczona strachem to nie tylko dla Pani Aliny Auschwitz, przed nim były miesiące spędzone w jednym z więzień, zaś później kolejne obozy i dwa marsze śmierci. Owiane straszną historią Ravensbrück, patrząc oczami młodej dziewczyny przeniesionej tam w okresie największego przeludnienia obozu, to miejscem gdzie człowieczeństwo się skończyło. Te wspomnienia nawet po latach wywołują w odbiorcy bunt, poczucie bezsilności i wszechogarniający smutek. Ale jest to zarazem bardzo ważna lekcja dla kolejnych pokoleń.
Uważam, że relacja Aliny Dąbrowskiej stanowi ważny głos w nurcie literatury obozowej. Jej zmysł obserwacyjny oraz ciągła chęć rozwoju, niezależnie od napotkanych okoliczności, uczyniły ją bardzo cennym świadkiem i zarazem uczestnikiem tych wydarzeń. Wspomnienia, dzięki narracji Krajewskiego, zyskały na plastyczności oraz wydobyły na światło dzienne wątki, które mogłyby samej Dąbrowskiej wydawać się nieznaczące. W „Wiem jak wygląda piekło” ważna jest perspektywa, ponieważ dostrzec można porównanie między różnymi obozami i trudnościami, z jakimi dane było się mierzyć tej silnej kobiecie przez lata wojny i już po niej.
Świetny tekst! Z literatury obozowej czytam wszystko, co wychodzi, chociaż teraz trochę od niej odpoczywam. Potrafi przeczołgać.