Białowieża to miejsce jakby oderwane od obecnej rzeczywistości. Mogłoby być także oderwane od umiejscowienia na mapie, choć to właśnie Puszcza Białowieska determinuje życie wielu bohaterów przedstawionych przez Annę Kamińską w „Białowieża szeptem. Historie z Puszczy Białowieskiej”.
Anna Kamińska po raz kolejny roztacza przed nami losy osób do głębi prawdziwych, ale też noszących w sobie jakiś rodzaj magii. Od początku spodziewałam się, że historie z okolic Białowieży będą losami trudnymi i autorka nie zawiodła moich oczekiwań. Pomimo, iż ludzie w tych rejonach są zamknięci w sobie oraz wolą zapomnieć niż pamiętać o wydarzeniach i ludziach, Kamińskiej udało się odkopać pasjonujące opowieści.
Dzięki „Białowieży szeptem” poznajemy ten region nie tylko za sprawą barwnego życiorysu Simony Kossak, a także bardzo głośnej swego czasu sprawy wycinki Puszczy Białowieskiej. W książce wraz z autorką odkrywamy różnorodność tego miejsca. „- Białowieża bardzo sprzyja rozwijaniu w sobie takiego patrzenia na wszystko, co się wokół nas znajduje – tłumaczy cierpliwie Swietłana. – W puszczy możemy to sprawdzać, ile wlezie, tyle jest gatunków roślin i zwierząt. Dla ludzi, którzy chcą taki ogląd świata w sobie pielęgnować, to jest idealne miejsce. Dla mnie jest, nie mogłoby być inaczej.” Swietłana jest jedna z tych osób, które potrafiły otworzyć serce dla natury i jest tą barwną postacią, która mówi do np. krzaczków pomidorów i one słuchają. To wydaje się absurdalne, ale też pasujące do innych opowieści o ludziach tam żyjących. Bo Białowieża pełna jest prastarych wierzeń oraz ludzi, którzy posiadali zdolności dawno zapomniane. Tak oto możemy usłyszeć o „Wiedźmarze”, który był czarownikiem i legendą tego miejsca. Wiele potrafił, wszyscy się go bali, ale jednocześnie tłumnie do niego lgnęli nawet z najdalszych stron. To brzmi w obecnych czasach jak bajki, ale wielu świadków opowiadało jak „Wiedźmar” zsyłał na ludzi nieszczęścia. Za pomocą swojej księgi potrafił zaczarować lub odczarować kogoś, by uczynił coś wedle jego woli. Niestety (albo może to nawet lepiej dla współczesnych) nie doczekał się godnego, według niego, następcy. I tak właśnie ludzie z okolic Białowieży zostali sami ze swoją żądzą zemsty.
„Kłopoty w związkach, w rodzinie, niskie poczucie własnej wartości, brak wiary w siebie, agresja, nieumiejętność przeżywania żałoby, a przede wszystkim historie związane z przemocą w rodzinie, z uzależnieniami, a głównie z alkoholem, z czym wciąż jest ogromny problem w Białowieży i Hajnówce, to są tematy, z którymi spotykam się niemal codziennie.” Opowiada autorce książki terapeutka Irena (z domu Milko), która swoją traumę postanowiła przepracować. To był jeden z tych domów, gdzie doszło do prawdziwej tragedii, niestety nie jest to przypadek odosobniony. Irena oraz dwójka jej rodzeństwa, wpierw musiała uciekać z domu, który ojciec próbował spalić. Po latach doszło do jeszcze straszniejszych czynów: ten sam człowiek po odejściu żony, postanowił ją zastrzelić, zaś potem popełnić samobójstwo. W Białowieży w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku toczyło się istne piekło, bo jak inaczej można nazwać ojców rodzin, którzy w przypływie zazdrości lub pijackiego szału zabijają swoje żony, najczęściej z broni myśliwskiej. Te historie mrożą krew w żyłach i pokazują jak wielki wpływ miały emocje oraz jak zdesperowani i niebezpieczni byli mężczyźni zamieszkujący tamte okolice. Prócz tego dochodziły problemy rodzinne, zadawnione spory, gdzie czasem jedynym wyjściem była ucieczka i zaczęcie wszystkiego od nowa w innym mieście.
Anna Kamińska pokazuje nam wiele twarzy okolic Białowieży, tych mrocznych, tajemniczych, magicznych, ale też takich napawających nadzieją. Jest wśród nich też historia Haliny Kopalińskiej, kobiety fenomenu, która oddała serce wychowankom Domu Dziecka. Ile takich zagubionych, buntowniczych i niepoukładanych chłopców przewinęło się przez lata jej pracy? Jej wychowankowie zawsze „wychodzili na ludzi” i nawet już po opuszczeniu murów Domu Dziecka sprawowała nad nimi opiekę. O tym jak bardzo umiłowali sobie tę poukładaną, surową, ale jednocześnie pełną serca kobietę może stanowić fakt, że dwóch z jej wychowanków postawiło pomnik upamiętniający Halinę Kopalińską na wjeździe do miejscowości.
„Historie z Puszczy Białowieskiej” na pewno nie były łatwym materiałem do zebrania i opracowania. Na kartach książki dowiadujemy się jak bardzo zamknięci są ludzie z tych stron, jak wciąż próbują wyprzeć wspomnienia o historii regionu. Jak wiele już zaginęło w odmętach pamięci, jak wiele miejsce zarosło bez odpowiedniej opieki. Czasem to właśnie „przyjezdni” doceniają bardziej piękno tego regionu, jak Simona Kossak, która pokochała Puszczę Białowieską całym sercem. Należy docenić walkę Anny Kamińskiej z zapomnieniem, bo dzięki tej wnikliwej badaczce możemy poznać zarówno magię, jak i mrok tego regionu.
Muszę przyznać, że Wydawnictwo Literackie bardzo dobrze wie jak zadbać o oprawę graficzną wydawanych pozycji. Począwszy od licznych zdjęć archiwalnych zamieszczonych w książce, przez specjalną wklejkę z mapą aż po przepiękne wyklejki. Ponadto „Białowieża szeptem” łączy się wizualnie w serię wraz z innymi książkami autorki.
P.S. Zbieżność danych autorki książki oraz autorki bloga kompletnie przypadkowe, choć w jednej z innych jej pozycji widnieje specjalny autograf 😉
Tytuł: Białowieża szeptem. Historie z Puszczy Białowieskiej
Autor: Anna Kamińska
Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron: 272
Data wydania: 9 listopada 2017