Czasem muszę odpowiadać na pytanie czemu czytam kolejną książkę związaną z wojną lub obozami koncentracyjnymi. Moim zdaniem to pytanie powinno zostać odwrócone: dlaczego ludzie tak mało czytają o historii i nie uczą się z niej? Pamiętajmy, że każdy głos jest ważny. Dlatego z taką uwagą wsłuchałam się w rozmowę Michała Wojcika z Zofią Posmysz zamkniętą w książce „Królestwo za mgłą”.
Zofia Posmysz jest byłą więźniarką Auschwitz, Ravensbrück i Neustadt-Glewe, której udało się przeżyć Marsz Śmierci. Ale tyle możemy się dowiedzieć patrząc na okładkę książki, jednak jest to tylko płaskie świadectwo jak wiele przeżyła. Dla szerszego grona odbiorców jest autorką „Pasażerki” i słuchowiska radiowego „W Jezioranach”.
Piętnaście spotkań, które znalazły swoje odbicie w kolejnych rozdziałach, tworzy wycinek historii pani Zofii. Ta wiecznie zajęta, ciekawa świata kobieta zmusza Michała Wojcika do skondensowania pytań i wątpliwości, które chciałby skonfrontować nie tylko ze swoją opinią. Znajdziemy w tych rozmowach wiele odniesień do tekstów lub wypowiedzi innych osadzonych, specjalistów i badaczy. I Posmysz nie zawodzi w tych rozmowach, nie gra osoby wszystkowiedzącej, opowiada ze szczegółami, ale tylko o tym co sama widziała. Cenię tę szczerość, która stała się domeną tak niewielu.
Posmysz opowiada w sposób wciągający, nie czujemy się przeciążeni samą formą tej wypowiedzi. Wyjaśnia wyczerpująco kwestie dotąd przemilczane (te związane z chorobami i fizjologiczną częścią egzystencji więźniów) i nie chce rozmawiać tylko na temat eksperymentów pseudomedycznych, którym została poddana. I szanuję niesamowicie decyzję pani Zofii, ale też Michała Wójcika o zostawieniu tego bardzo prywatnego tematu w sferze zamkniętej.
Co mi najgłębiej pozostanie w sercu po przeczytaniu „Królestwa za mgłą”? Inne spojrzenie Posmysz na obóz, rodzaj wyznania związanego z unoszącą się, a raczej zastygającą na terenie Auschwitz mgłą.
„Ta mgła wydzielała odór. Odór palonego mięsa (…) Dziś myślę, że wdychając te ludzkie prochy, musiałyśmy się zainfekować.
Czym?
Chorobą. Szaleństwem. Na to nie było i chyba nie ma lekarstwa. Mam na myśli to, co się działo z nami po wojnie.„
I to, co było często pomijane w dyskursie czyli radzenie sobie z powrotem do „normalnego” świata po doznaniu wszelkich okropności obozów, ta wciąż domagająca się uwagi trauma, musiała mieć gdzieś swój początek. Zakorzeniona w świadomości, trudna do zdiagnozowania, wciągnięta w płuca wraz z mgłą unoszącą się z krematoriów. Czy trzeba więcej?
Co więc uratowało Zofię Posmysz w godzinie najciężej próby? Tam w obozie, ale też wiele lat po wojnie (aby nie powtórzyć losu Zosi Jachimczak czy swojej przyjaciółki Marty) bardzo ważna w jej życiu była wiara. To niezachwiane przeświadczenie o boskim planie: „Wtedy już wiedziałam, że będę żyła. Miałam przecież gwarancję, że nie umrę bez sakramentu. A tutaj nie była żadnej szansy, abym go otrzymała.”
Coś jeszcze wyróżnia los Zofii Posmysz wśród głosów rozbrzmiewających po wojnie? Na pewno spojrzenie na Niemców nie tylko jako oprawców. Kobieta głośno mówi o obronie podczas procesów, przyznaje, że nie każdy był pozbawiony ludzkich odruchów. I rozmowa o nietykalności w obozie za sprawą Anneliese Franz, sposób w jaki starała się ją przedstawić w „Pasażerce” daje mocno do myślenia. Posmysz musiała znosić wiele za cenę życia i tylko te dwie kobiety mogłyby ocenić tamte wydarzenia.
Nie jestem w stanie podsumować lektury „Królestwa za mgłą”, ponieważ wiele kwestii dalej we mnie siedzi i zmusza do zastanowienia. Czytajcie! Wyrabiajcie sobie zdanie, zmuszajcie się do myślenia o niewygodnych sprawach. Uczcie się z historii innych osób, bo to największy skarb.
Tytuł: Królestwo za mgłą
Autor: Zofia Posmysz, Michał Wójcik
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 320
Data wydania: 13 listopada 2018