Jako miłośniczka tradycyjnych papierowych książek zaczęłam swoją przygodę z e-bookami dopiero niecały rok temu, gdy od męża na urodziny dostałam swój pierwszy czytnik Kindle Paperwhite 3. Dla tych, którzy jak ja trzymają się przez długi czas przekonania, że książka papierowa nigdy nie zostanie wyparta przez jej elektroniczną wersję powstał ten tekst.
Jako były księgarz, nie wyobrażałam sobie życia bez książek papierowych, i to akurat się nie zmieniło. Za to zmieniła się moja otwartość na możliwości jakie niesie ze sobą posiadanie czytnika e-booków. Gdy zaczęło się planowanie mojej przeprowadzki do Wielkiej Brytanii jednym z największych problemów okazało się przywiązanie do czytania książek w języku polskim i moje uwielbienie do papierowych wydań. Powoli i stopniowo przyzwyczajałam się do Kindle’a, choć kupowanie e-booków dalej nie sprawia mi takiej przyjemności.
Wraz z rozwojem technologii wróżono książce papierowej śmierć i tu zawsze przypomina mi się tytuł książki Łukasza Gołębiewskiego „Śmierć książki. No future book”, ale muszę przyznać ze mój optymizm w tej kwestii jest o wiele większy niż autora tej pozycji. Nie sądzę, aby za mojego życia książki papierowe odeszły w zapomnienie, zaś e-booki są takim powiewem świeżości, który może otworzyć tylko szerzej drzwi literatury. Czy dla zapalonych czytelników forma fizyczna książki jest aż tak ważna? Tak jak beletrystyka w większości przypadków obroni się jak e-book, tak dla albumów czy książek zawierających liczne kolorowe ilustracje oraz zdjęcia, takie rozwiązanie może się nie sprawdzić. Są pozycje, gdzie duże znaczenie ma wydanie i uwielbiam trzymać w rękach piękne książki, delektować się wytłoczeniami, wąchać zadrukowane strony, ważyć w rękach setki zapisanych stron… Ale to też niesie za sobą wiele ograniczeń.
Co najbardziej doceniam w posiadaniu Kindle’a? Chyba najważniejsza jest dla mnie niezależność jaką daje tego typu sprzęt, ponieważ dzięki niemu mogę mieć „przy sobie” wręcz nieograniczoną ilość książek gdziekolwiek się znajduję. Nie muszę czekać aż z Polski przyjdzie mi paczka z zamówionymi tytułami lub obciążać bagaż podczas powrotów (choć oczywiście robię to nagminnie), za to mogę zamówić tytuł i ściągnąć go na urządzenie po paru minutach. Poza tym gdy tylko znajduję się poza domem mogę wybierać pośród wielu tytułów, które mam wgrane na czytnik, bez obciążania kręgosłupa i zastanawiania się ile pomieści moja torba. Któż z nas nie przeklinał tych niesamowitych powieści, które mają po 800-900 stron, takich jak „Wszystko co lśni” Eleanor Catton (którą czytałam dobre trzy miesiące, ponieważ nie chciałam jej nosić ze sobą w torbie). Z roku na rok nasze lektury są coraz grubsze, więc posiadanie czytnika na takie „cegiełki” wydaje się wymarzoną opcją. Nadmienić należy, że dla osób z odwiecznym problemem ograniczonego miejsca na pomieszczenie w domu wszystkich kupowanych książek posiadanie czytnika może być zażegnaniem kryzysu. Bardzo dobrze wiem jak to jest układać książki na każdej wolnej przestrzeni (włącznie z podłogą i parapetami), dlatego doceniam oszczędzanie miejsca.
Odkąd byłam dzieckiem uwielbiałam czytać do późnych godzin nocnych, co było różnie odbierane przez mojego brata (z którym dzieliłam pokój) i przez rodziców, którzy uważali, że sen jest ważny. W związku z powyższym musiałam albo ograniczać swoje czytanie albo kombinować ze źródłami światła. Na szczęście mój mąż jako książkoholik nie ma z tym problemów, jednak uważam że pomysł z podświetleniem w Paperwhite zasługuje na najwyższą nagrodę. W pociągach, w miejscach gdzie oświetlenie jest niedostateczne albo gdy po prostu nie chcemy innym przeszkadzać czytaniem, to rozwiązanie spisuje się świetnie. Kolejnym atutem oryginalnych e-booków jest opcja dostosowania wielkości czcionki oraz jej rodzaju do własnych upodobań lub wady wzroku. Docenią to nie tylko osoby starsze, ale też te spędzające wiele godzin przed komputerem i pragnące nie męczyć już tak oczu podczas czytania.
Wiele razy zastanawiałam się ile czasu zajmie mi przeczytanie danej pozycji. Każdą książkę czytam w innym tempie, co spowodowane jest wieloma czynnikami (typem literatury, poziomem zmęczenia, ilością dialogów, itd.) i często łapałam się na tym, że wciągnięta w daną książkę zapominam, że muszę za godzinę wyjść do pracy i potem biegam jak szalona, żeby ze wszystkim zdążyć. Mój czytnik ułatwił mi w tej kwestii życie, ponieważ wyświetla mi ile czasu zostało do końca przeczytania rozdziału. To małe urządzenie aktualizuje sytuacje na bieżąco dopasowując wynik do mojego obecnego tempa. Niby mała rzecz, a potrafi niesamowicie ucieszyć, gdy w perspektywie czeka kolejne dziesięć książek.
Czy zamierzam przerzucić się tylko na czytanie ebooków? Zdecydowanie nie. Wydania papierowe mają w sobie niesamowitą magię i pozwalają na budowanie realnej biblioteczki, która jest zapisem naszych poglądów, odczuć, myśli i zainteresowań. Nie przekażemy przecież następnym pokoleniom dostępu do konta na np. LubimyCzytać.pl tylko otworzymy drzwi do domu pełnego książek. Dla mnie bliższe sercu są książki papierowe z zaznaczonymi cytatami, dedykacjami sporządzonymi przez najbliższych lub autografami autorów. Ponadto ulubione tytuły, których chęci posiadania przez lata jestem pewna, są w naszym domu opieczętowane specjalnym ekslibrisem otrzymanym w prezencie ślubnym. Papierowe książki przechowują emocje, zaś e-booki pozwalają na poznawanie innych punktów widzenia. Jeżeli jakiś e-book pozostanie w mojej pamięci na długo to pewnie w przyszłości zakupię jego papierową wersję. Jeśli macie możliwość posiadania czytnika, niezależnie czy jest to Kindle czy inkBOOK, to polecam otworzyć się na możliwości oferowane przez tego typu urządzenia.